wtorek, 19 lutego 2019

Chcąc zmienić swoje życie kup wrotki

Prosiłam rodziców o gitarę, ale pod choinką znalazły się rolki, o których wspominałam wielokrotnie na długo przed świętami. O ile gitara nie była dla mnie synonimem protezy zębów to rolki znajdowały się totalnie poza mają percepcją.

Kiedy już solidnie zapięłam rolki, upewniłam się, że wszystkie osiem ochraniaczy, zakupionych do kompletu przez babcie, jest na swoim miejscu wstałam. Stałam na trwaniku ostrożnie stawiając na asfalt jedną stopę. Potem druga noga. Potrafiłam tak stać nawet 15 minut, aż w końcu błagałam koleżankę, żeby pomogła mi się znów przemieścić na trwanik. Jakaś siła w głowie paraliżowała moje nogi i nie pozwalała na to, żebym ruszyła do przodu.

Tak bardzo bałam się upadku, że nie mogłam przezwyciężyć strachu na drodze do tego, czego w końcu chciałam. A chciałam bawić się w Caroline Kostner z rolkami na nogach, bo lód w połączeniu z ostrzem łyżew był już totalną abstrakcją. 

I nagle pewnego dnia zrozumiałam, że to uczucie kiedy zakładam rolki nie ma nic wspólnego z przyjemnością. Każda kolejna próba kończyła się zdołowaniem i wewnętrznym komentarzem 'nie dam rady'. 

A mogłam być Caroliną Kostner. 
Wystarczyło kupić wrotki. 

Wystarczyło usiąść na trawie i zastanowić się nad drogą do celu. Skoro coś hamuje mnie przed rozpocząciem jej to znaczy, że któraś ze zmiennych jest niewłaściwa. Niezależnie, którą drogę i jaki środek transportu wybierzesz to zawsze możesz zmienić opcje. Zamykanie się w ramach, dawanie sobie samemu ograniczeń i chorych wytycznych jest niczym innym jak uciekaniem od celu. Jeśli z jakiegoś powodu droga w górę nie idzie z górki, a Ty odpuszczasz to znaczy, że wcale Ci nie zależy.

Umartwianie się i zmuszanie do czegoś jest podświadomym działaniem mającym usprawiedliwić Cię przed samym sobą, kiedy w końcu odpuścisz.  A odpuścisz na pewno, ale przecież 'próbowałeś'.

Jeśli życie składa się z rzucania samemu sobie kłód pod nogi, to kolejne - rzucane przez innych zaczynają już tworzyć schody. Łatwiej jest od czasu do czasu przeskoczyć pojedynczą przeszkodę niż cały czas przeskakiwać z jednej na drugą.

Kto chce znajdzie sposób.
Kto nie chce znajdzie powód.

Dlatego ogarnij czym są Twoje rolki i zamień je na wrotki. 

Komentarze (4):

26 lutego 2019 13:53 , Anonymous Zaciekawiony pisze...

O co Pani właściwie chodzi?

 
26 lutego 2019 14:44 , Blogger Crrucio pisze...

W pierwszej kolejności o niepaniowanie, bo ja jeszcze młoda jestem! A w drugiej, żeby precyzować pytanie w razie wątpliwości związanych z przekazem. :)

 
28 lutego 2019 18:13 , Anonymous Zaciekawiony pisze...

Pozwolę sobie zauważyć, że zwrot per pani nie tyle określą relację wiekową, a stopień zażyłości pomiędzy interlokutorami.

Rozumiem, że dzisiaj dąży się do jak najszybszego zmniejszenia dystansu, czy jednak nie tracimy przez to przejrzystości w relacjach znajomy - nieznajomy, pewnego porządku?

Wracając do przekazu. Czy celowo ukryła go Pani pod grubą warstwą niekohorencji?

Na przykład z tekstu trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka relacja łączy gitarę, rolki, protezy zębów i granicę Pani percepcji.

Co ciekawe, można z niego wyczytać, że tego roku zima była wyjątkowo łagodna i bezśnieżna - świadczy o tym możliwość natychmiastowego przetestowania sprezentowanych rolek na trawniku.

Przy okazji trawnika - podejrzewam, że przed opublikowaniem tekstu nie został on powtórnie przeczytany. Czy słusznie domyślam się, że nie chciała Pani pozbawiać go rysów strumienia świadomości? Poprawność językowa i lekkość odbioru została poświęcona na rzecz autentyczności?

Nagłe pojawienie się Caroline Kostner, niewłaściwych zmiennych drogi, zaburzeń przestrzeni na przykładzie dróg idąc w górę, lecz z górki, rzucanych kłód które spontanicznie formują schody tylko potęgują moje zagubienie. Efekt oniryczności, moim skromnym zdaniem, przekroczył masę krytyczną i stał się hmm... jak określa to moja serdeczna przyjaciółka - "sałatą słowną".

Jeżeli jest Pani zainteresowana, mogę podpytać co dokładnie miała na myśli.

Ach, i z własnego doświadczenia wiem, że opanowanie jazdy na wrotkach wcale nie jest łatwiejsze. Osobiście najbardziej lubię łyżwy.

 
2 marca 2019 19:55 , Blogger Crrucio pisze...

Owszem - kiedyś określał. Aktualnie w przestrzeni publicznej osoby "młodego pokolenia" mówią sobie raczej na "Ty", chociaż niejednokrotnie zdarzyło mi się usłyszeć "... Pani ...?" od osoby w podobnym wieku. Natomiast jeśli chodzi o Internet, to tutaj panuje niepisana zasada zwracania się "na Ty", niezależnie od... wszystkiego. I czy tego chcemy czy nie - tak zostało przyjęte. :)

Wszystko jest kwestią komunikacji, nierozumianej jako dialog lecz proces. Nie gorszy, nie wadzi, nie przeszkadza mi w żaden sposób skracanie dystansu. Tym bardziej, że żyjemy w czasach gdzie owy dystans jest przewrotnie wyczuwany bardziej niż jeszcze 30 lat temu! Nie zmienia to faktu, że dla mnie osobiście jest coś ujmującego w zwrocie "Pan/Pani" słyszanym z ust równolatka. :)

Czym jest dla kogoś koherencja, a czym jej brak? Jeśli dla mnie przekaz jest jasny brak w nim niespójności i odwrotnie. Jeśli nie widzimy powiązania między różnymi elementami tekstu kultury to jest to błąd nie nasz, a projektanta. W tym przypadku mój, bo jestem autorką tekstu. Tyle, że jednym zależy na 100% przejrzystości, a innym nie. I kto nam co zrobi o ile nie zarabiamy tym na życie? :)
Odnośnik do zimy mnie rozczulił. Chciałoby się nie komentować, ale to byłoby niegrzeczne. Zwłaszcza jeśli ktoś tak pięknie jak Pan zwraca się do mnie per Pani! "Kiedy już....". A kiedy? Tego nie powiedziałam, bo... nie chciałam :)

Ojjj tu mnie masz! Czyta człowiek i czyta... nawet kilka razy, a potem i tak wychodzi z tego trwanik. "Czy też umyślnie, czyli też przypadkiem..." Literówek nie lubię, bo wyglądają brzydko. Obiecuję poprawę! Ale że zgrabniej zacznę pisać... Nie rzucać się w autentyczność na rzecz potknięć stylistycznych - no nie dam sobie nic uciąć.

I tu się znów spotykamy. Ja lubię taką sałatę. Ktoś może jej nie lubić. Częstuję nią w swoim domu. Jak ktoś wejdzie, ma ochotę zjeść - proszę bardzo. Wypluć, bo nie smakuje i nigdy nie wrócić - ależ proszę! Nie lubić, ale podglądać czy może się jakaś lepsza nie trafi - nie mam nic przeciwko.

Ośmielę się wyjaśnić tylko wtedy, gdy to Pan będzie zainteresowany.
Blokada umysłowa nie pozwala mi odjechać od barierki dalej niż 20cm. Może kiedyś się przekonam, choć pisząc to sama w prawdziwość swych słów nie wierzę.

Będzie mi szalenie miło, jeśli zaciekawi się Pan innymi wpisami. Takimi co bliższe serca są. :) Oczywiście jeśli ta sałata nie pozostawiła aż takiego niesmaku o jaki ją podejrzewam.

Pozdrawiam!

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna