piątek, 16 lutego 2018

Ten, którego kocham za to, że tak bardzo kocha ją

Sześć lat temu poznałam człowieka, który jakimś niezwykłym, nieznanym mi sposobem przetrwał epoki. Przetrwał  czasy wojen kiedy to cała wrażliwość, finezja bicia męskich serc zniknęła. On jeden, schował się gdzieś. Może w parniku, w którym rodzice straszyli, że zamkną jak będę niegrzeczna... Nie wiem.

          Pan N. - nazwijmy go tak -  był dla mnie odkryciem życia. Patrzyłam i nie wierzyłam. Uśmiech pełen szczerości, dobroci i wdzięku. Czaru, który szepta "widzę w Tobie pięknego człowieka". Nie fajną dupę, nie niezłą laskę, z którą spoko się gada. Pięknego człowieka z którym chce rozmawiać.
Fakt jest taki, że mieszkanie na odległych krańcach Polski nie ułatwia zawierania przyjaźni. Nie mniej jednak los zechciał połączyć nasze drogi. Ja, wieczna kandydatka do szkoły teatralnej musiałam nieźle kombinować. Gdzie przenocować, u kogo się zatrzymać, gdzie zrobić herbatkę ziołową na uspokojenie. I tak, wtedy gdy potrzebowałam pomocy odezwał się on. On i jego dziewczyna.

          Pani M. jest totalnie inna niż wszystkie moje przyjaciółki. Nie ma tutaj gierek, nie ma zachowań mających na celu wymuszenie czegoś. Tutaj jest "N. bardzo mi na tym zależy...". I nieważne, że nie musi wcale tego mówić. On o tym wie. Nie ma scen zazdrości o jakaś laskę co sobie przyjeżdża z Wrocławia i ma tu spać. Jest zrozumienie i chęć poznania kogoś, kogo on uważa za fajnego człowieka.

          I tak jak pierwszy raz popatrzyłam na nich, tak bardzo chciałabym ich oglądać za 60lat. On patrzy na nią jakby chciał patrzeć na Nią za 60lat. Ona patrzy na Niego jakby chciała patrzeć za 60lat. Ich kot tego nie dożyje, ale patrzy na mnie z równie wielką miłością.

          Zastanawiałam się - gdzie, do cholery tkwi ich sekret? Jak to jest, że świat, w którym rzekomo nie ma już sentymentów, nie ma przeznaczenia ani dwóch połówek pomarańczy zahibernował dwie istoty takie jak Oni. Zrozumiałam to będąc u Nich ostatnio. Na ścianie wisiało pudełko po ciastkach. Tak, pusty kartonik po ciastkach był przyklejony do ściany przezroczystą taśmą. Zapytałam Panią M. - "Co to jest? " - wiesz co odpowiedziała? - "N. to tutaj tak powiesił i sobie wisi."

          To, że Pan N. jest totalnie fantastycznym , dbającym o swoją kobietę facetem to jedno. To, że Pani M. jest wyrozumiała, kontaktowa i równie kochana to drugie. To, że spotkali się na tej samej drodze to trzecie. To, że ich spojrzenia się spotkały, źrenice rozszerzyły, oddech zaczął przyspieszać a oksytocyna wydzielać się to czwarte. Ale to, że dla niej nie jest żadną przeszkodą wiszące od tygodnia na ścianie, puste pudełko po ciastkach jest czymś totalnie niesamowitym.

          Kocham ich, ponieważ są czystym dowodem nie na to, że prawdziwi faceci gdzieś istnieją. Nie za to, że są dowodem, że kobiety nie muszą być rozhisteryzowanymi zazdrośnicami. Nie za to, że przygarniają mnie zawsze, dbają jak o swoje dziecko i zawsze wysłuchają. Kocham i za to, że kochają siebie nawzajem. Za to, że dziś zrozumiałam gdzie tkwi recepta na to szczęścia. Pan N. nazywany przez Panią M. "przedwojennym" nie tylko ustępuje jej miejsca na wygodniejszym fotelu, on wiesza kartonik na ścianie, bo wie, że za chwilę nikt go za to nie opierdoli. A ona nie odpierdoli go za to, bo wie, że to nie ma znaczenia. Nie zajmują się czymś co w kontekście godziny, doby, miesiąca, roku i całego życia nie ma znaczenia.
       
         Ich niesamowity sekret tkwi w tym, że Pan N. bierze Panią M. taka jaka jest. W swetrze z lumpeksu i  niegdyś spalonych farbą włosami i w rzęsach za 120zł. Przed, w trakcie i po okresie kiedy to kobieta ma najgorszy czas w miesiącu. Na pewno faceci przed wojną, też mieli jakieś wady. Pan N. ma na przykład wieszanie śmieci na ścianach. Gdyby trafił na mnie - nie przetrwałby tej wojny, przed którą świat nie zdołałby go już  niestety uchronić.
       
          Ona jest go zwyczajnie pewna i to sprawia, że bierze go w całości. Z najpiękniejszymi cechami i wszystkimi dziwactwami.  Kocha nie tylko czułość, wymiany zdań, wspólne oglądanie filmów i romantyczne spacery. To co kocha to On sam. On i jego kartonik wieszany na ścianie.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna